Kontakt

Nie muszę…
Po przebudzeniu lęk. Czort wie o co, po co, na co. Przynajmniej wtedy, rano. Teraz już wiem, po co i skąd. Nazwanie tego nie do końca pomaga. 9:00 – sesja psychoterapeutyczna. Na niej ja i moje lęki. Lęk przed odrzuceniem, wieczny niedosyt, wieczne niezadowolenie. I WOW! Tak naprawdę to mały Ja, który wyciąga rękę, szuka czyjejś dłoni, czyjejś uwagi. A kiedy już ją mam, kiedy ją trzymam, to nie puścić. Trzymać mocno i wziąć wszystko, co można wziąć. Tu! Teraz! Już jutra może nie być. Jutra nie ma. Jest ta chwila i tą chwilą się trzeba nasycić!
To moja refleksja na dzisiaj. Oczywiście wiem o tym wszystkim od dawna. Ale dzisiaj sobie to uświadomiłem. Tak głęboko, gdzieś w środku, poczułem ten głód, tę tęsknotę. Za Mamą? Za miłością? I siebie. Małego Łukaszka, który nic więcej nie potrzebuje. Potrzebuje trzymać kogoś za rękę. Czuć, że nie jestem sam, że ktoś mnie kocha, zauważa, obejmuje swoją uwagą.
Tak naprawdę już nie potrzebuję. Ale to jest źródło, przyczyna mojego niedosytu, mojego lęku. Że zniknie, że jutra nie ma, że albo teraz, albo już nie będzie nic. Przytulać się teraz, bo jutra nie ma. Seks? Tylko dzisiaj. To nic, że się kochaliśmy. Ale jutra nie ma. Nie odpisuje? Jutra nie ma, jestem sam….
Wiedza to jedno. A świadomość, to drugie. Zapewne w jakichś mądrych psychologicznych książkach opisują to wszystko mądrymi słowami. Ja mogę po swojemu. Gdzieś, na jakimś poziomie mojej świadomości zrozumiałem te słowa. Przestały być tylko słowami. I teraz, kiedy pojawi się lęk – ten z odrzuceniem w tle, z samotnością ukrytą w jego cieniu – będę mógł go przyjąć, objąć i zaakceptować. Bo wiem, z czego wynika i wiem, że mnie nie dotyczy. Mnie z dzisiaj. Nikt nie znika. Jutro obudzę się i nadal będę sobą. Gdzieś tam będzie Agunia, może obok mnie, otulona swoją ukochaną kołderką. Jutro nie zniknie tylko dlatego, że malutkiego Łukaszka przerażała samotność.
Odzyskałem dzisiaj rano część siebie, którą zawłaszczył lata temu strach małego chłopca. Wtedy musiałem sobie z tym strachem i z tym brakiem poradzić, wyszarpując momenty z życia osób, których potrzebowałem. A dzisiaj już nie muszę. Nie muszę. Mogę. Kochać. Dawać siebie. Uczyć się, jak kochać i być kochanym.
A kiedy pojawi się lęk, zastąpię go wdzięcznością. Za to, co mi przynosi życie. To jest prawdziwa santosha jogi. To jest źródło zadowolenia, o którym mówi Patandżali. Transformować wszystkie lęki we wdzięczność. Nikt nie powiedział, że to będzie proste. To jest kurewsko trudne. Wymaga pokory i miłości do siebie. Nie dałbym rady bez Aguni. Dziękuję…
„Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało twoim życiem, a ty będziesz nazywał to przeznaczeniem.”
— Carl G. Jung