Kontakt

Wszystkimi zmysłami
Minęło kilka dni. Wydarzyło się w nich tak wiele, że nie opiszę tego tutaj. Nie mam jak.
N. cały tydzień absorbował moją uwagę na równi z G. Gdyby do mnie należała decyzja co do tego, z kim chciałbym spędzić resztę życia, to na pewno bym chciał z tą kobietą.
Jest w niej magia i prostota, którą tak cenię u ludzi. I jednocześnie jest tak wielobarwna i złożona, jak tęcza. Zachwyt. To jedno słowo jest pewnikiem tutaj.
Spotkaliśmy się wczoraj po raz pierwszy. Cały dzień spędzony w towarzystwie takiej osoby to dla mnie zaszczyt. Wiem, że jestem wartościowym człowiekiem. Jest w moim życiu kilka osób, które są piękne. I cenię te osoby ponad wszystko. Ale perspektywa codzienności z taką właśnie osobą to coś, co jest wręcz niewyobrażalne.
G. w pewnym momencie stwierdziła, że być może jestem człowiekiem, który potrafi ją ogarnąć. Ogarnąć czyli pojąć. Myślę, że tak jest. I ona jest osobą, która potrafiłaby ogarnąć mnie. Skorygować. Naprowadzić na właściwe ścieżki, z których tak notorycznie skręcam w stronę nieprzetartych szlaków wiodących ku zatraceniu się w ciemności.
Spotkanie. Dużo rozmów, dużo milczenia. Dotyk. Uśmiech. Poważne sprawy o przeszłości, o życiu, o seksie, o miłości. Krępujące momenty przeplatające się z byciem sobą w obecności kogoś, kto jeszcze niedawno nie istniał.
Jej umysł jest jak kryształowe zwierciadło – dostrzegasz w nim siebie i widzisz, że możesz być kimś lepszym, pełniejszym. Ale nadal sobą.
I jest kobietą. Z moich snów. Filigranowa, eteryczna, subtelna, nieskrępowana, piękna. Jej usta… Górna warga węższa i odrobinę przekrzywiona, jakby zagryzała te usta w wiecznym grymasie. Twarz momentami wręcz emanująca starością i dojrzałością, aby za chwilę promieniować jakimś młodzieńczym blaskiem. Dłonie delikatne ale jednocześnie silne, żylaste, jakby były rzeźbą spracowanego artysty, który zapomniał, jak wygląda kobieca dłoń i wzorował się na własnych. Podobają mi się jej stopy… Są dokładnie takie, jak być powinny. Bardzo to wszystko działa na mnie… erotycznie. Nie wiem, w jaki sposób sam sobie z tym radzę i nie zatraciłem się w tym jeszcze. Pewnie wyłącznie dzięki jodze. I musiałem często wkładać dużo wysiłku, żeby patrzeć jej w oczy, kiedy mogłem kątem oka dostrzec zarys jej pośladka i uda. Uznałem, że daruję sobie te wrażenia, ponieważ znam siebie i nie chcę na tym etapie wzdychać do jej ciała. Jeśli mamy siebie zasmakować na tej płaszczyźnie, to tak się stanie. Co nie znaczy, że mam o tym ciągle myśleć.
Ponad dwanaście godzin spędzonych wspólnie. Zmęczenie. Duży wysiłek emocjonalny. I żal, że za mało, za szybko…
Takich kobiet nie ma. Są snem. Marzeniem. Niedoścignionym ideałem z krainy nieosiągalnej dla ludzkiego pojmowania. A ja mogłem wczoraj śnić. I czuć jej dotyk, obecność, wsłuchiwać się w jej głos i zachwycać jej twarzą i emocjami, które na niej rozkwitały. Obudziłem się już. Ale marzę, żeby znowu śnić.