Kontakt

Dzień trzeba obliczyć
4 listopada 2024. Gdzieś w szarej Polsce. Anioł wyjechał. A ja się wybrałem na pizzę. Siedziałem przy oknie. Przede mną, w pustym o tej porze roku ogródku przed restauracją, siedział mężczyzna. Jadł coś. Później segregował niedopałki papierosów, szukał tego jednego, nadającego się jeszcze do wypalenia.
Dotarło do mnie, że w całym Wszechświecie zmienności i niepewności jedno jest pewne. Constant. Będę ze sobą do końca życia. Nie wiem, czy to czyjaś mądra sentencja. Jest mądra, więc na pewno ktoś ją już w słowa ubrał, opisał, wyśpiewał, wykrzyczał, wypłakał, poczuł. Może się gdzieś przewinęła, a może podszepnął mi ją Anioł. Znam jednego, który potrafi do mnie przemawiać. A ja uczę się od Niej, jak się nie bać. Świata, ludzi, siebie. Jeśli czytasz te słowa, oznacza to, że jakiś próg lęku udało mi się przekroczyć. Przestaję być niewidzialny.