No i tak oto wylądowałem w Jaworze, na kolejnych ustawieniach hellingerowskich. Plan był zupełnie inny. Miałem jechać razem z moim synkiem do Warszawy, do Małgosi, do mojej przyjaciółki. Chcieliśmy spędzić ten długi weekend po warszawsku. Ale wyszło inaczej – wyszły ustawienia. I pomyślałem sobie, że to dobry moment, żeby napisać kilka słów. Nie tyle o samych ustawieniach, co o ludziach, którzy tu są. Bo oni są naprawdę niesamowici.

Każda z tych osób jest taka jak ja, jak Ty. Każda boryka się z własnymi sprawami – z radościami, ze smutkami, z niepewnością, z traumami. Z lękami, z nadmiarem myśli. Ze wszystkim. Wszyscy się z czymś mierzą. Z brakiem pieniędzy, z pierdolonym brakiem pieniędzy – bo ten świat jest tak skonstruowany. Chociaż nie, to nie jest prawda. To my go tak skonstruowaliśmy. Pozwoliliśmy na to.

Brak pieniędzy zapewne wszystkich nie dotyczy, ale przewija się często. Jak mamy jako ludzkość ruszyć do przodu, skoro ciągle żyjemy w stresie i napięciu? Tak się po prostu nie da. Można się rozwijać, można rozwinąć swój potencjał, ale tylko wtedy, kiedy podstawowe potrzeby są zaspokojone. Kiedy nie trzeba się zastanawiać, czy jutro będzie nas stać, czy nie. Czy w sklepie karta przejdzie, czy znowu coś ściągnęło – rata, opłata – i znów jesteśmy na minusie.

I ja tym wszystkim ludziom powtarzam, że są niesamowici. Czasami nawet sam w to wierzę – że ja też jestem niesamowity. Coraz częściej w to wierzę. Też dzięki nim. Dzięki Aguni. Sam z siebie mógłbym nie wierzyć w nic. Dlatego powtarzam i im, i sobie, i Aguni. Jesteście niesamowici i wspaniali.

Dziś będę pracował z ciałem. Od kilku tygodni czuję się w nim coraz gorzej. Najpierw było tylko napięcie. Potem pojawił się ucisk w ramionach. Od kilku dni mam trudność z poruszaniem się, zginaniem. Kręgosłup w plecach boli coraz bardziej. Dzisiaj postanowiłem trochę wytrząsnąć emocje, bo już czułem, że każde „tato” mojego synka wywołuje we mnie wewnętrzne pragnienie ucieczki.

Po medytacji włączyłem muzykę i zaprosiłem Gniewcia do tańca. Zaczęliśmy skakać i nagle złapał mnie skurcz w łydce. Przez kolejne dwie godziny utykałem. Myślałem, że nie dojadę na te ustawienia. Moje ciało mówi: „Boję się. Boję się. Boję się.” Czegoś się boi. Tak to odczytuję.

Ciałko. Moje ciałko. Zaniedbane i zapomniane. Ze wstydu. Z żalu. Z niespełnionych pragnień. Ze wstydu… Teraz uczę się o nie dbać. Uczę się go słuchać. Jeszcze mi do tego daleko. Ale dziś chcę mu powiedzieć jedno: że wszystko już dobrze. Że nie musi się bać. Że nikt go nie skrzywdzi. Oczywiście moim Guru tutaj jest Agunia. Certo.

Taki dzień dzisiaj.

W tle nasz piesek. Choruje. Coś z wątrobą. Nowe leki, nowe zastrzyki. Wymiotuje. Biegunka. Męczy się. I Agunia cała rozbita przez to. Ja też. Wszystko się nawarstwia. I znowu temat pieniędzy.

Bo gdyby nas było stać, poszedłby na porządne badania, dostałby najlepszą terapię. A tak – leki za sześćset złotych, zabieg za dwa tysiące, których nie ma. I znowu za moment na koncie zrobi się zero. I znowu wracam do tematu pieniędzy.

Po raz kolejny buczy mi w umyśle – PROUT – Progressive Utilization Theory – przekazana mi przez mojego nauczyciela, mojego duchowego przewodnika. Pierwszego nauczyciela, który oprócz duchowości, oprócz sutr o duchowości, przekazał też sutry o ekonomii. Po to, by pokazać, że nie ma duchowości, nie ma rozwoju, jeśli nie ma stabilnego systemu ekonomicznego. Takiego, w którym ludzie mogą poczuć się bezpiecznie.

A najpiękniejsze, co mówił, to to, że każdy człowiek przychodzi na świat z nieskończonym potencjałem. I rolą społeczeństwa jest stworzyć takie warunki, żeby móc ten potencjał jednostki wykorzystać w pełni. Dzisiaj marnujemy go, marnujemy każdy ludzki potencjał. Ludzie zamiast się rozwijać i rozwijać tym samym społeczeństwo, walczą o przetrwanie, walczą z traumami, zmagają się z przeżyciem kolejnego dnia….

Napiszę o tym więcej.

Teraz siedzę sobie sam. Pomogłem Agnieszce – dziewczynie, która zarządza miejscem podczas ustawień tutaj, w Jaworze, w klubie Azyl. Jakoś tak się złożyło, że wyjechałem normalnie. A przyjechałem godzinę wcześniej. Dzięki temu mogła swoje sprawy załatwić. A ja zostałem i wygrzewam się na słońcu…

Taki dzień…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *